WYŚMIAĆ MISTRZA
WYŚMIAĆ MISTRZA
RZUT MŁOTEM. TAK, RZUT MŁOTEM. NIE DO KOŃCA JEST DLA MNIE ZROZUMIAŁY. SAMA SYTUACJA RZUTU JEST OCZYWISTA, ALE KONCEPCJA I TO, ŻE WIELKIE CHŁOPY I WIELKIE BABY CISNĄ TYM OBCIĄŻENIEM W DAL? ILU WIERNYCH KIBICÓW OBSERWUJE TE ZMAGANIA, ILE EMOCJI I PASJI. ILE MOŻNA OGLĄDAĆ LATAJĄCĄ KULE? TYLU LUDZI „TRACI” CZAS NA TO, ABY DOCZEKAĆ FINAŁOWEJ TRÓJCY. WYCHODZI CAŁA MASKARADA, CO TO POTRZEBNA DO UHONOROWANIA TYCH NAJLEPSZYCH. ONI DUMNIE PRĘŻĄ I PRZYGOTOWUJĄ SWOJE KLATKI NA PRZYJĘCIE KAWAŁKA STALI NA PASECZKU, KTÓRY BĘDZIE ZWISAŁ KU UCIESZE TŁUMÓW. MUZYKA, PŁACZ RADOŚCI, DUMA. PATRZĄC NA TO WSZYSTKO PRZED TELEWIZOREM ZASTANAWIAM SIĘ. ZASTANAWIAM SIĘ I… ?
Co dziwne, nie wybucham śmiechem!! Nie patrzę drwiącym spojrzeniem. Nie komentuję głupimi zwrotami. Nie próbuję naciągać wyników. Nie prawię mądrość i morałów.
Nie znam się na tym sporcie. Nie jest to moja ulubiona dyscyplina, nawet nie jest to dyscyplina, do której przejawiam jakąkolwiek sympatię. Nie muszę. Ponieważ mój szacunek dla osiągnięcia mistrzostwa wszędzie jest taki sam. Mój szacunek dla pracy, rzemiosła i motywacji jest zawsze taki sam. Nie muszę mieć plakatu kulomiotów w pokoju, aby pochylić głowę przed wynikiem i zostawioną krwawicą. Co więcej, czy to kolor skóry, narodowość, czy wyznanie - nie ujmuje na szacunku do wyniku. Bo na wynik składają się tysiące czynników, tych małych i tych dużych, o których nie można zapomnieć.
To co powyżej jest chyba dla każdego normalne i naturalne. Podziw i szacunek dla pracy.
Lecz mieszkamy w dziwny społeczeństwie. W kraju, gdzie niektóre z zachowań przysparzają mnie o setki godzin przemyśleń, a co gorsza - nie umiem znaleźć odpowiedzi.
Bo co gdybym ci teraz powiedział - Tobie amatorowi fitnessu, że droga, którą dziś wybrałeś, droga od przeciętnego Kowalskiego do Wyrzeźbionego Adonisa, droga od normalnego zjadacza schabowego do „chorego” i świadomego pasjonata jedzenia, jest i stanie się drogą drwin, salw śmiechu, pogardy i głupich uśmieszków?
Bo co gdybym ci teraz powiedział - Tobie amatorowi pracy fizycznej. Ludziku na etacie, że droga, którą dziś wybrałeś, droga od przeciętnego Kowalskiego do Elona Musk’a Polskiego biznesu, droga od zaprogramowanego człowieka do kreatora nad przeciętnych projektów inżynierii, droga ta wraz z twoim sukcesem będzie drogą, do której wielu przypisywać będą szczęście, znajomości, łatwy start finansowy.
A PRZECIEŻ TO TAKIE ŁATWE
Kiedy mi się udało wejść na sportowy szczyt, osiągnąć wymarzoną sylwetkę, trzymać poziom przez parę lat, to nie jednokrotnie słyszałem o tym, jak mój sukces został wypracowany. O cudownej genetyce, o środkach wiadrami przyjmowanych, o tym jak będę wyglądał na stare lata i o tym, kim tak naprawdę jestem, bo oni mnie znają.
Zdumienie wywołują we mnie ludzie. Ci sami, co latami stoją w miejscu i żadnych wymagań od siebie nie maja. Ci sami ludzie, co są pierwsi do komentowania, kiedy widzą dobrze zbudowaną sylwetkę na plaży, patrzą spod byka, szukając zaczepek wzrokowych, wybuchają nieracjonalnym śmiechem, parodiują i małpują naśladując człowieka. Pary wzajemnie adorujące swoje niedoskonałości. Zaniedbane fizycznie i psychicznie kobiety, które bez ogródek nazywają „dziwką” każdą jedną, która spędziła setki godzin na siłowni, mordując się podczas każdego treningu.
Ci sami, dokładnie ci sami pakując swoje walizki do samochodu spoglądają na wysiadającego zadbanego mężczyznę z nowego Ferrari. Patrzą sobie w oczy z miłością pielęgnowaną jadem do innych. Czują nienawiść do „skurwiela”, który przyjechał pochwalić się nowym autem. Zadają sobie pytanie, ile biednych dzieci można byłoby za ten pojazd wyżywić?
NO WŁAŚNIE! MOŻE WARTO ZADAĆ SOBIE W KOŃCU PYTANIE W INNY SPOSÓB?
Ile rodzin i dzieci dzięki temu bogatemu „skurwielowi” ma dziś co jeść? Ilu inżynierów w fabryce Ferrari dostało płacę dzięki niemu? Ile rodzin i pracowników najniższego szczebla ten chory fanatyk motoryzacji utrzymuje? Na rany Chrystusa! W końcu - czy czasami ten „smok” nie spala więcej, trzykrotnie więcej od przeciętnego auta i pozwala utrzymywać stacje paliw? Pracownik myjni samochodowej codziennie poleruje to cacko, otrzymując napiwek, który jest dodatkiem do jego pensji. Ten wyrafinowany chwalipięta daje pracę i pieniądze tak wielu osobom, a jednak przez wielu na starcie jest wcielonym złem. Dlaczego?
Może warto zadać sobie również pytanie o mistrza kulturystyki? Ten wybujany paker, który stał się inspiracją dla niejednej osoby. Dumny typ, który pomógł nie jednej otyłej personie, tej samej otyłej osobie, od której wzrok odwracaliście. Ten piękny Adonis, który potrafił udzielać się społecznie, pracować za darmo, zarażać pasją innych, motywować i kierunkować, dawać nadzieję na lepsze jutro dzięki ciężkiej pracy i sile woli. Ogr, który personalnie prowadzi wielu podopiecznych, dając cała wiedzę i przekazując umiejętności, aby później sami mogli brnąć przez trudny proces pracy nad sobą.
Spójrzcie proszę na siebie. Pomyślcie, z kim jest coś nie tak, czy z nami czy z nimi? Każda negatywna myśl ma swoje podłoże. Każdy hejt. Brak zrozumienia. Nie jest to w nich, ale w nas. To są nasze braki, nasze kompleksy, nasze niedoskonałości.
Kiedy zdarzy Wam się myśl, która kiełkuje nie tak jak powinna to zastanówcie się nad nią, nad jej pochodzeniem. Dlaczego ona taka jest i dlaczego w nas powstała. To kolejny etap mentalny pracy nad sobą. Pracy, którą ja sam musiałem wykonać. Pracy, którą jeszcze wykonuję, bo czasem wracają złe nawyki i wstydliwe kompleksy.